Wypowiedź mieszkanki Calais. To jest śmierć zachodniej cywilizacji

Przedstawiam Wam relacje świadka wydarzeń jakie mają miejsce w portowym mieście Calais we Francji o którym media po prostu milczą a przynajmniej mówią półprawdy.. Czym staje się multikulturalizm w konfrontacji z nami – Europejczykami, który tak nam się pozytywnie sprzedaje i propaguje? Tutaj znajdziecie odpowiedz na ta kwestię.
Smutne ale prawdziwe… Materiał wideo YouTube: Wypowiedź mieszkanki Calais. To jest śmierć zachodniej cywilizacji

Oto jestem. Pierre mnie przedstawił. Nazywam się Simone. Mieszkam w Calais, jestem jego rodowitą mieszkanką tak jak moi rodzice i Calais jest całym moim życiem. Dorastałam tam i mieszkałam tam zawsze i Calais było bardzo miłym miastem. Kochałam spacerować, mieliśmy spokój, bezpieczeństwo. Zawsze było dużo ludzi, latem i zimą. A Bóg wie, że lato w Calais nie jest piękne, pogoda jest byle jaka, ale było w porządku. Dało się tam mieszkać.

A potem, jakiś czas temu przybyli uchodźcy z Sandgate i Sarkozy zdecydował o opuszczeniu obozu w Sandgate, jeśli mogę tak powiedzieć, i uchodźcy przybyli do Calais. Już na początku widziałam, że byli to nieszczęśliwi ludzie, zagubieni, bez niczego, może moglibyśmy im pomóc. I nie mogę wam wytłumaczyć w jaki sposób to się stało, ale z dnia na dzień, odnaleźliśmy się wśród tysięcy, tysięcy migrantów. Obecnie jest ich 18 tysięcy w miejscu, które nazywają dżunglą.

Tak, 18 tysięcy. To straszne, bo stworzyli miasto w mieście. Mają dyskoteki, sklepy, szkoły, fryzjerów, mają nawet… Nie, nie mogę tego powiedzieć, bo… ale myślę, że zrozumieliście… na potrzeby panów oczywiście. I zbudowali drogi, nadali nazwy ulicom. Wybrali burmistrza, tak, policja nie może nawet wejść do, jak to nazywają, muzułmańskiej dzielnicy, to zabronione. Do tego czasu można było to znieść, ale nie można znieść patrzenia na to wszystko, każdego dnia, każdej nocy. Są zamieszki. Przychodzą do centrum miasta, po 2, 3, 4 tysiące. Uderzają w samochody żelaznymi łomami, atakują ludzi, atakują nawet dzieci, są gwałty, kradzieże, nasze cierpienie jest niewyobrażalne. Wchodzą do prywatnych domów, kiedy ludzie są w domu, chcą jedzenie, pomagają sobie. Czasem napadają tych ludzi, kradną co mogą, a to czego nie mogą niszczą. A kiedy chcemy się bronić przychodzi do nas policja. Policja już od dawna nie przyjmuje skarg. Mój syn był zaatakowany. Szedł sobie spokojnie w centrum miasta, słuchał muzyki, miał słuchawki, kiedy ktoś zastukał go w ramię. Odwrócił się myśląc, że to ktoś z jego przyjaciół. Przed nim było trzech „nielegalnych”, przepraszam, i oberwał mocno w głowę łomem. Mój syn jest dość silny, dał więc radę się bronić i tych trzech też oberwało kilka razy. Ale gdzieś z boku usłyszał jakiś hałas. To było około 30 migrantów, którzy przyszli go zmasakrować. Nie jest kamikaze, uciekł. Kiedy zobaczyłam w jakim stanie wrócił do domu, pomyślałam, że oni mogli go zabić. On nie jest jedyny. Atakują dzieci, które wracają ze szkoły albo kiedy idą do szkoły, na uczelnię. Posuwają się do tego, że wsiadają z dziećmi do szkolnych autobusów. Dwudziestego trzeciego stycznia wywołali wielkie zamieszki w Calais. To było straszne, trwało całe popołudnie, wieczór. Zaatakowali statuę generała de Gaulle’a, napisali na niej „Pieprzyć Francję” i flagę Państwa Islamskiego. Co więcej mogę powiedzieć, o tym czego doświadczamy? Demonstrują z powodu swojej sytuacji. Ale im więcej się im daje, więcej żądają, nigdy nie mają dość. Nigdy, nigdy, nigdy. Kiedy się przechodzi obok nich słychać tylko „daj mi komórkę”. Jak nie dasz to cię pobiją. I nie licz na pomoc policji. Mówiłam, że już nie przyjmują skarg. Jak ktoś chce protestować od razu ma na karku policję. Kiedy kogoś zaatakują i ten ktoś pójdzie na policję usłyszy „Czego chcesz? Wszyscy wyglądają tak samo, nie możemy nic zrobić”. Nie okłamuję was. Mówię wam, lubiłam chodzić do miejsca, które nazywam grobem mojego syna, to na morzu. Straciłam syna i wyrzuciliśmy jego prochy do morza, to było jego życzenie. Uszanowałam je. Powiedziałam do męża „zabierz mnie na grób mojego syna, potrzebuję tego”.Już nie mogę tego robić, ponieważ przechodząc przez centrum Calais narażasz się na niebezpieczeństwo. Wieczorem jak tylko zrobi się ciemno, jesteś w niebezpieczeństwie. Nie mogę chodzić tam, gdzie kochałam chodzić. Już nie mogę, to niemożliwe, boję się… Boję się i jest wielu takich jak jaw Calais. Po za tym nie rozumiem mieszkańców Calais. Wczoraj też była demonstracja, było nas może tuzin. Gdzie byli pozostali? Ale strach nie chroni cię przed niebezpieczeństwem. Rząd nas opuścił, postanowił zrobić z Calais (niezrozumiałe) i jeśli my, mieszkańcy, nie zareagujemy, zaleją nas migranci z całej Francji. To będzie nasz koniec, zginiemy. Mieszkańcy Calais są jak owce. Nie rozumiem ich. A wczoraj byłam na demonstracji, byłam w jej centrum, z moim mężem, synem, przyjaciółmi, był tam też generał Piquemal. I to co widziałam wczoraj, nie będę tego ukrywać, nie mogłam spać całą noc, bo przyjrzałam się temu wszystkiemu. Nie mówili o tym w telewizji, w radiu, nie pisały o tym nawet gazety. Widzieliśmy jak go aresztowano, potraktowali go jak zbira, jego, który przecież jest ikoną Francji, obrazem Francji, który zasługuje na szacunek i cześć z powodu swej rangi. Jak zbira. Widzieliśmy jak rzucono go na ziemię. Policjant postawił stopę na jego karku. Przyrzekam, widzieliśmy to. Potem podnieśli go i odciągnęli za ramiona, jego stopy nawet nie dotykały ziemi. I zaszarżowali na nas. Mam szczęście, że stoję tu przed wami dzisiaj, bo mój mąż, który dość (niezrozumiałe) przeprowadził nas za furgonetkami żandarmerii. Jeśli byśmy tamtędy nie poszli, aresztowano by mnie. Dziś dalej byłabym w areszcie, a co złego zrobiłam? Poszłam tam, żeby protestować przeciwko ogromnej, inwazyjnej imigracji, na którą cierpimy w Calais. Nawet sprzedawcy stracili 40 – 60% dochodów, wcześniej Calais było kwitnącym miastem, było żywe, jasne, zawsze podczas letnich wakacji na koniec roku byli tam cudzoziemcy.

Dziś nic nie zostało. Wszystkie sklepy otwarte w centrum miasta zamykano po kolei. Calais to martwe miasto. Martwe miasto z powodu tych imigrantów, których tutaj mamy. A kiedy przychodzą do miasta, na ulice Calais, uzbrojeni w swe żelazne łomy i koktajle Mołotowa to uważajcie.

Byli zaskoczeni. Nie rozumiem dlaczego ich nie aresztowano. Dlaczego kiedy łapie ich policja, od razu ich puszczają, kiedy łapią nas, mieszkańców Calais – Francja miała pecha, popełniła błąd – aresztują od razu. Nie mamy już prawa do niczego. A teraz pomówmy o pani Bouchard, Nataschy Bouchard (burmistrz Calais). Powiem wam jak ja ją nazywam, panią Bouchard, nazywam ją ślimakiem. Tak, bo im dłużej jest burmistrzem Calais, tym jest grubsza i nic nie robi dla mieszkańców Calais. Dostała dla nas miliony na wsparcie, to miało być dla mieszkańców Calais, żeby pomóc in znaleźć pracę. Pierwszą rzeczą jaką zleciła była budowa kontenerów na mieszkania dla imigrantów. Zrobiła je w Brittany, nawet nie w Calais. Jedyne miejsca pracy jakie stworzyła w Calais – wiem, bo mam znajomą, której zaproponowano taką pracę – to 50 wakatów na sprzątanie śmieci zostawionych przez imigrantów w dżungli. Proszę, oto praca zaproponowana przez panią Bouchard.

To nie jest skomplikowane, dla mnie, ona nie (niezrozumiałe), nie mogę nawet tego skomentować. Cóż, w ten sposób są rozprowadzane pieniądze. Jak mówił Pierre, nie jestem intelektualistką, nie skończyłam studiów, bo młodo straciłam ojca. Wymagano ode mnie, żebym szybko skończyła szkołę i zaczęła pomagać w domu. Ale nie jestem idiotką z tego powodu. Nie jestem idiotką, widzę wyraźnie i wiem o czym mówię. Codziennie tym żyjemy, teraz jest coś jeszcze – „Bez granic”. To najgorsze co może być, to oni wepchnęli imigrantów do Calais, żeby robili bałagan Nazwijmy to „niszczeniem mienia”, ale to o wiele gorsze. Są na czterech krańcach miasta, z krótkofalówkami, wydają rozkazy. Widziałam jak policja prewencyjna cofa się przed imigrantami. Płakałam z tego powodu, to nie było normalne. To nie jest normalne, bo jesteśmy w swoim domu, w swoim kraju, w swoim mieście. Policja prewencyjna powinna raczej rozkazać imigrantom, żeby się cofnęli, a nie na odwrót. Demonstrują bo chcą 2000 euro kieszonkowego, co miesiąc. Osobiście – ja nawet tyle nie mam. Chcą samochód i oczywiście dom. Pomówmy o domach. Kiedy widzimy jak pani Bouchard eksmitowała ludzi z domu w Calais, który był blisko strefy „Les Dunes”, bo nie był dla nich odpowiedni, bo za blisko byli imigranci, byli atakowani, okradani, a ona eksmitowała ich mimo, ze opłacali czynsz. Nawet ja. Eksmitują mnie z mojego domu w przyszłym miesiącu. Zabierają mi mój dom, zawsze byliśmy uczciwi. Ale to zbyt długa historia. Był wyrok i sprzedadzą nasz dom w przyszłym miesiącu. Nic nam w zamian nie zaproponowano. Mój mąż jest chory, ma raka, ale to nie jest ważne.

Francuzi muszą być zmiażdżeni, eksmitowani. Trzeba im wszystko odebrać, żeby było miejsce dla motłochu, który chce nas skolonizować. I będą mówić, że to „wzbogacenie kulturowe”. Zastanawiam się gdzie jest ich bogactwo kulturowe. Bo jeśli to mają być rabunki, zniszczenia, kradzieże, gwałty itd. to Francuzi sami sobie z dobrze radzili, wystarczyło nas spytać.

Tłumaczenie Ripsonar

ZA: Resident of Calais speaks. This is the death of civilization.

 

AKTUALIZACJA

02/03.2016 – „Dżungla” w Calais ZOSTAŁA wyczyszczona z imigrantów! Ze slumsów została gleba zrównana przez buldożery (ŻRÓDŁO)

error: Content is protected !!